Szczecin Redivivus
Motto: Urbem,urbem,mi Rufe,cole et in ista luce vive!
„Miasto, czcij miasto, mój Rufusie, i żyj w jego świetle!”
Cycero,list do Celiusa,26 czerwca 50r. p.n.e.
Włączając się do dyskusji o historii, statusie i przyszłości Szczecina zainspirowanej częściowo obchodami 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, głównie jednak zakończoną niedawno kampanią wyborczą do samorządów, pragnę stwierdzić, że powojenny Szczecin zawsze fascynował mnie przybysza z Mazowsza, mieszkańca i obywatela tego miasta od 1957 r. Najpierw swoim wielce poranionym „ciałem” z gotyckimi konturami ruin budynków z klinkierowej cegły, ostro kontrastującymi z łagodnym nurtem wód Odry, kanałów portowych i okrągłym kształtem placów. Bolesne skutki bombardowań szczególnie wyraziście symbolizowały odkryte i rozpołowione mury obecnej katedry p/w św. Jakuba Apostoła. W miarę pobytu coraz bardziej urzekała mnie także „dusza” Szczecina – jego mieszkańcy.
Z ogromną satysfakcją i dumą wspominam swoich Wielkich Nauczycieli z Pomorskiej Akademii Medycznej ( uczelni obchodzącej w tym roku 70-lecie istnienia pod nową już nazwą “Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego”): Stanisława Zajączka – profesora biologii o nietuzinkowej osobowości, posła na Sejm RP, autora pierwszej sejmowej ustawy antyalkoholowej, popularyzatora genetyki i muzyki symfonicznej wśród studentów, współtwórcy Parku Wolińskiego; prof. Adama Krechowieckiego – wymagającego anatoma i egzaminatora, ale wyrozumiałego dziekana; Tadeusza Sokołowskiego profesora chirurgii, pierwszego „z Zachodu” w powojennej historii tej uczelni; Witolda Starkiewicza – światowej sławy profesora okulistyki, urzekającego uśmiechem, bystrością obserwacji i geniuszem wynalazczości; prof. Kazimierza Stojałowskiego – twórcę szczecińskiej szkoły anatomopatologii i promotora wielkich, światowych indywidualności, słynącego z dociekliwości w badaniach naukowych, eleganckiego ubioru i sposobu bycia; prof. E. Dreschera – chirurga dziecięcego o postawie rzymskiego konsula; prof. Marka Eisnera – wspaniałego klinicysty, który z teczką w ręku przemierzał na nogach niemal codziennie Szczecin wzdłuż i wszerz, ignorując wszystkie środki komunikacji miejskiej; prof. Tomasza Żuka – niezmordowanego twórcy szczecińskiej szkoły ortopedycznej; prof. Zygmunta Kornackiego – wielce kreatywnego dydaktyka i eksperta z dziedziny położnictwa i ginekologii; prof. Erwina Mozolewskiego – wybitnego operatora i naukowca z zakresu otolaryngologii i foniatrii; prof. Jana Horodnickiego – nowoczesnego psychiatrę, miłośnika biochemii oraz wyższej matematyki; prof. H. Pilawską – nosicielkę twórczej energii, zasłużonego społecznika i wspaniałego organizatora. Do dzisiaj zresztą fascynują mnie także inne nazwiska – “pomniki Szczecina” : Piotr Zaremba, Alfred Wielopolski, abp. Kazimierz Majdański, Janina Szczerska, Jan Szyrocki, Konstanty Maciejewicz, Bogdan Dopierała, Roman Łyczywek, Tadeusz Bursztynowicz, Walerian Pawłowski, Stefan Marczyk, Zbigniew Abrahamowicz , Marek Jasiński, Mikołaj Szczęsny, Florian Krygier, Ryszard Karger, Guido Reck, Zygmunt Duczyński, Tadeusz Eysymont , Jerzy Brzozowski, Jacek Nieżychowski, Jan Papuga, Mariusz Czarniecki, o. dr Władysław Siwek TJ. Aeropag żyjących zdobią także Aleksander Wolszczan, Władysław Filipowiak, Janusz Lubiński, abp. Andrzej Dzięga, Wenancjusz Domagała, Bohdan Boguszewski, Bernard Wiśniewski, Bohdan Ronin-Walknowski, Stanisław Krzywicki, Tadeusz Białecki, Kazimierz Kozłowski, Jan Stopyra, Bartłomiej Sochański, Ewaryst Waligórski, Andrzej Milczanowski, Michał Kurowski, Leszek Żebrowski, Andrzej Oryl, Anna Augustynowicz, Adam Opatowicz, Eugeniusz Kus, Jadwiga Igiel, Lech Galicki, Henryk Sawka, Barbara Igielska, ks. Jan Kazieczko, s. Miriam. Ogromnie cenię sobie także lekarzy – wybitnych artystów: Mieczysława Chruściela , śp. Jerzego Płotkowiaka i Jerzego Giergielewicza . Kresowy koloryt naszego miasta rozjaśniają obecnie innowacyjne techniki operacyjne profesorów Piotra Gutowskiego i Leszka Sagana oraz transplantacyjne dr. Romana Kostyrki ‚podniebne wyczyny dr. Wiesława Jaszczyńskiego, marynistyczne dokonania kpt. ż.w. Józefa Gawłowicza, słowno-muzyczne fantazje Tadeusza Klimowskiego, artystyczne fotografie Krystyny Łyczywek i Marka Czasnojcia, sportowe laury Wiesława Maniaka, Marka Kolbowicza, Stefana Lewandowskiego, Władysława Szuszkiewicza, estradowe – Ireny Brodzińskiej, Ryszarda Karczykowskiego i Heleny Majdaniec oraz wielu Innych Wybitnych Pozytywnych, w przestrzeni znaczonej również harcami i negatywnymi operacjami jednostek przeciętnych, nierzadko miernot, za to wielce dynamicznych i zapobiegliwych „ o swoje”. Osobnym klanem byli i są ciągle w naszym mieście owi „swoi”, czyli ludzie „wsobnie” kumotersko powiązani, dla których Szczecin to żerowisko i miejsce własnych , ciasnych oraz partykularnych interesów.
Pierwszy rozruch Szczecina to okres tuż powojenny. Oczywiście, wraz z wiadomymi dylematami ustrojowymi, z osobistymi doświadczeniami i wiedzą historyków o tym „ jakie to były czasy”. W uczciwych sercach i oczach studiującej wtedy młodzieży były to lata tętniące nauką, pracą i nadzieją, czasy orientujące nas ku przyszłości. Mimo przeróżnych ograniczeń ustrojowych mieliśmy lata względnej stabilizacji – okres znanych w świecie armatorów, prężnego portu, stoczni, wyższej edukacji morskiej, politechnicznej i medycznej, po latach starań także uniwersyteckiej, fenomenalnych chórów i zespołów śpiewaczych, podziwianego Junaka, dobrej Pogoni, żywego szlaku Szczecin–Świnoujście
Wraz z nadejściem okresu wolności i otwarcia lat 80.–90. nastąpił wysyp ludzi z dyplomami. Od absolwentów Politechniki Szczecińskiej i Wyższej Szkoły Rolniczej oczekiwaliśmy najwięcej. Spodziewaliśmy się zatem urodzaju sensownych i logistycznie uzasadnionych projektów, mądrego wykorzystania nadgranicznego, a w jedności ze Świnoujściem także nadmorskiego położenia Szczecina, wyraźnego przyspieszenia rozwoju gospodarczego… Zaświtała nadzieja: _S Z C Z E C I N R E D I V I V U S!_ Zaświtała, ale jakoś nie rozbłysła, ponieważ zachwyt i energia wydarzeń prowadzących do transformacji nie przełożyły się na późniejsze procesy jej urzeczywistniania. Dokonania prywatyzacyjne, stanowiące element przemian ustrojowych, wypełniały większość czasu i programu kolejnym ekipom lokalnej władzy. Z różnych przyczyn – doradczych, subiektywnych i obiektywnych – budzą one nadal liczne kontrowersje, a mieszkańcy stawiają pytania o poczucie odpowiedzialności decydentów za owe dokonania, obecny stan i przyszłość naszego miasta. Podobne pytanie należałoby postawić także posłom, senatorom, radnym, którzy „ przeszli i przeminęli ”, nie wnosząc nic do dorobku miasta. O to samo trzeba zapytać obecnych i przyszłych reprezentantów naszego grodu w samorządzie, sejmie, senacie czy rządzie. Gdzie są ślady waszych stóp? Ostatnie lata charakteryzuje wprawdzie poprawa nastroju mieszkańców , estetyki , funkcjonalności i statusu materialnego Szczecina, ale do pozycji kresowej metropolii rangi dawnego Lwowa ciągle bardzo daleko…
Próba wykorzystania metafory „ogrodu” w strategii„ Szczecin-2050” jest pomysłem kontrowersyjnym. Jaki samorząd, jaki magistrat, jaka władza, doprowadzą ten wieloznaczny O‑GRÓD do strzelistego rozkwitu? Sukces osiągnie z pewnością prezydent, który zerwie z dotychczasowym gabinetowym sposobem rządów i nie będzie solistą-egoistą w mieście, ale dobrym GOSPODARZEM . Większe szanse będzie miał prawdopodobnie ten, kto potrafi prowadzić dialog z „duszą” tego pięknego miasta, kto zamiast na kadrach partyjnych oprze się mocniej na najbardziej kompetentnych i zarazem patriotycznych jego mieszkańcach. Dlatego jednego z najważniejszych środków naprawczych upatruję w uwolnieniu miejskich urzędników – od dyrektora wydziału w dół – z ciasnego gorsetu partyjnej zależności oraz w przywróceniu i ustawicznym doskonaleniu korpusu cywilnej administracji miasta. Innym powinna być praktyka rozwiązywania trudnych spraw miasta przy pomocy rzetelnych naukowców, specjalistów — praktyków słynących z wiedzy i doświadczenia, wola szanowania i należnego wykorzystywania utalentowanych artystów. Kolejnym – harmonijne godzenie interesów i potrzeb wszystkich pokoleń mieszkańców symbolizowanych pomnikiem Trzech Orłów, przy ich własnej aktywnej i konstruktywnej postawie. O losach miasta decyduje gra na wielu „boiskach”, rozstrzygające mecze odbywają się jednak „ na stadionie” Urzędu Miasta. Mieszkańcy muszą w nich uczestniczyć jak kibice i fani, którzy wspierają graczy oklaskami lub nagradzają gwizdami. Dlatego przyszłość Szczecina zależeć będzie zarówno od wiedzy, umiejętności i postawy gospodarza miasta, ale również od tego, czy i jak wielu z nas zechce aktywnie kontrolować, dopingować i mądrze wspomagać wybraną władzę.
Chwała tym obywatelom Szczecina, którzy to rozumieją i nie stoją biernie na uboczu.
Wojciech Żebrowski